Halo Halo
944
BLOG

@Rk1 i zboczone, polskie samce

Halo Halo Społeczeństwo Obserwuj notkę 83

@Rk1 popełnił notkę i jak zwykle wysilił się na dowcip i ironię w swoim mniemaniu.

http://rk1.salon24.pl/724545,wysterowani-polacy-mistrzami-europy-w-molestowaniu

Zainteresował mnie tytuł, bo od 4 lat morduję się na Salonie z dwoma zbokami, które regularnie uprawiają na mnie formy przemocy seksualnej  – molestowanie świństwami. Jeden zbok wmawia wszystkim szczegóły co i jak u mnie posiadł, drugi zbok wmawia jak to mi dobrze było, gdy mnie posiadł, oraz posiedli inni blogerzy. Oczywiście celem jednego i drugiego jest, by użytkownicy Salonu uwierzyli, że to prawda, dzięki czemu zboki zatuszują w swoim odczuciu jakieś własne deficyty tej lub innej sfery.

Zatem weszłam pod notkę @Rk1 i stwierdziłam, że rżnie głupa w każdym komencie, więc z jego strony też musi być coś na rzeczy. Co? Nie będę dociekać. W każdym bądź razie brak komentujących tam kobiet, jak i zlot samczego tałatajstwa zrywającego boki pod notką nie wiadomo z czego – też o czymś świadczy.

W notce i komentarzach @Rk1 wyciąga pojęcia/zjawiska z kontekstu, żeby nie można było zorientować się o co chodzi w wyśmiewanym przez niego raporcie… nawet konkretnie nie wynika z notki kogo. Chyba Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji „Ster”. Wyciąga z kontekstu i celowo dorabia własny, fałszywy, by zdyskredytować badanie.

Wykpiwa brak uwzględnienia jednej z form przemocy w badaniu:

„Jedynym niedopatrzeniem pozostaje, że autorki nie uznały, iż patrzenie na kobiety jest formą gwałtu. Wówczas 100% Polek byłoby permanentnie gwałcone”

W tym miejscu stwierdziłam z całą powagą, że jeśli rzeczywiście nie uznały, to jest to poważny błąd. Zaraz opiszę. A tytułem wstępu:

Ofiarą różnych form przemocy seksualnej ze strony samców w najróżniejszym wieku padam od najmłodszych lat dzieciństwa. Do tego stopnia częstotliwości, że w wieku lat 40 ugruntowało się we mnie przekonanie, że samce ludzkie, to gorzej ułomne stwory niż zwierzęta i należałoby zaprowadzić dla nich swoisty, niewolniczy system – kastracja, kolczatka i łańcuch, oraz ciężkie roboty od świtu do nocy w kamieniołomach pod nadzorem bata nadzorcy.

Już w przedszkolu, w grupie zerówkowej padłam ofiarą zakochania rówieśnika z grupy, który gdy tylko przestępowałam prób sali – rzucał się na mnie, przyciskał do futryny czy ściany i całował. Szlag mnie trafiał, bo nie raz był zakatarzony, zielonym glutem obmazywał mi policzki i zarażał infekcją.

W podstawówce ponownie padłam ofiarą zakochania zaburzeńca. Ten „nie mógł nasycić wzroku moim widokiem” – jak pisał w listach miłosnych. Dzień w dzień, na wszystkich lekcjach gapił się na mnie maniacko. Po czasie stało się to dla mnie taką udręką, że uczucie obrzydzenia powodowało, iż nie mogłam skupić się na tym co mówi nauczycielka. Ciągle widziałam na sobie wielkie, niebieskie, zimne i sztuczne spojrzenie niebieskich, wybałuszonych gał. Prosiłam grzecznie, żeby się na mnie nie patrzył, bo jest mi z tym źle. Odpowiadał:

- Ale ja nie mogę przestać patrzyć się na ciebie.

Nikt z dorosłych nie interweniował. Nie było to dla nich problemem. Jedynie matka myślała nad zmianą szkoły dla mnie.

Zaczęłam próbować radzić sobie ze stalkerem na różne sposoby – wyśmiewałam go, poniżałam, znęcałam się psychicznie, by go od siebie odstręczyć. Opowiadałam, jak to jestem zakochana w innym chłopcu. Doprowadziło to, że w rezultacie usiłował się powiesić. Żałowałam, że go rodzice na czas powstrzymali, czy odratowali – nie znam szczegółów.

W między czasie w domu ojczym-pedofil, notorycznie opowiadający wyuzdane dowcipy, dopuszczający się obłapywania, podglądania mnie w łazience i innych omleśnych zachowań pod nieobecność mamy w domu.

W VII i VIII klasie - podróże pociągiem spod warszawskiej miejscowości, w której mieszkaliśmy, do szkoły muzycznej w stolicy. Prawie zawsze jakiś ekshibicjonista i wiszący przy mojej twarzy (gdy zajmowałam miejsce siedzące w pociągu) goły siur zboczeńca, który ustawiał się przy mnie.

Dalej  liceum. Kolejny maniak-rówieśnik, który mi się narzucał. Oczywiście wlepione wciąż gały. Dobrze, że tylko na przerwach, bo był w klasie o rok wyżej.

A potem życie dorosłe. I cały wysyp jurnych dewiantów, szczególnie w sanatoriach, bo los pokarał mnie jeszcze chorobą mięśni, więc korzystałam z lecznictwa uzdrowiskowego.

Moje życie zaczęło zawężać się do jednej reakcji – odruch wymiotny na widok kolejnego egzemplarza płci samczej i izolowanie się od społeczeństwa w domu. Gdy przypadkowo poznałam Murzyna i stwierdziłam, że nie manifestuje w obyciu żadnych zachowań związanych z seksualnością – natychmiast zaciągnęłam go do ołtarza! Dziękowałam Bogu, że nareszcie trafił mi się normalny człowiek pośród nienormalnych, białych, polskich, samczych ułomów.

Niestety nie wzięłam pod uwagę, że brak dewiacji to nie jedyny wymóg przemawiający za szczęściem w małżeństwie. Zatem rozwiedliśmy się z różnych innych powodów - głównie braku integracji na rzecz małżeństwa wypływających z różnic kulturowych. No trudno. Nie wyszło, ale przynajmniej próbowało się.

Lata upływają, włos siwieje, zęby wypadają, a zboczone polskie samce nadal w formie. Wracam tu do początku notki. Nie rozumieją słów: 'dość, nie chcę, przestań, mam uraz'. Sprzeciw tylko ich podnieca i nakręca. Samce obiecują premedytację. I formy przemocy seksualnej, to nie jedyne formy przemocy psychicznej jako takiej uprawianej przez samcze, ułomne stwory na kobietach. Notoryczną formą jest automatyczny wręcz odruch poniżania na różne sposoby kobiet. Co zatem robić? Lać, lać, i jeszcze raz lać czym popadnie?

 

Halo
O mnie Halo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo